Wszyscy doskonale wiemy kim jest Nicolas Sanders. To on jest autorem opisu wyglądu Anny Boleyn, który do dzisiaj funkcjonuje jako „upiorna legenda”. Według Sandera, Anna miała sześć placów na prawej dłoni, wystający ząb oraz ziemistą cerę, „jakby cierpiała na żółtaczkę”. Dzisiaj skupię się tylko na jednym aspekcie tego opisu, a mianowicie na tym ;
„Tuż pod brodą miała ogromne zgrubienie (‘wen’ – może być również tłumaczone jako wole, guz, wrzód), dlatego skrywała to okropieństwo, nosząc suknie o wysokim kołnierzu przysłaniającym jej szyję. Damy dworu w ślad za nią poszły, przywdziewając wysoko zapięte suknie, choć wcześniej w zwyczaju miały pozostawiać szyję i dekolt nieosłonięte”[1].
Ponieważ Sander napisał swoje dzieło po łacinie, dotarłam do oryginalnego zapisu. Okazało się, że wersja angielska nie jest dosłownym tłumaczeniem tego, co Sander w oryginale napisał. W oryginale, Sander stwierdził, że Anna „tuż pod brodą miała coś opuchniętego, ale co, tego nie wiem”[2]
David Lewis który w 1877 przetłumaczył dzieło Sandera na język angielski, puścił wodze fantazji i z „czegoś opuchniętego” uczynił „ogromne zgrubienie/guz”. Ale dlaczego to zrobił? Relacja jest prawdopodobnie oparta na raporcie cesarskiego ambasadora Chapuys’a z koronacji Anny. Relacjonując koronację, Chapuys napisał, że Anna cierpiała na skrofulozę. Skrofuloza, czyli tak zwana królewska choroba, to guz o charakterze zapalnym. W Anglii i Francji wierzono, że pomimo iż jest to rzeczywista choroba, może ją wyleczyć dotyk króla. Możliwe, że Chapuys napisał o symbolicznej skrofulozie – skoro podczas koronacji Anna była w zaawansowanej ciąży, oznaczało to, że Henryk VIII utracił swą moc uzdrawiania a co za tym idzie, koronacja Anny była nieważna. Możliwe też, że opis wcale nie był symboliczny – jeżeli Anna miała w zwyczaju zakrywanie szyi, podczas gdy moda za jej czasów nakazywała młodym kobietom odkrywać dekolt i szyję, mogły powstawać plotki co do powodu noszenia takiej a nie innej odzieży.
Angielskie tłumaczenie wypaczyło sens przekazu Sandera, a co za tym idzie, powstał szereg opartych na nim teorii nie mających nic wspólnego z rzeczywistością. Według wielu historyków, opis Sandera miał na celu połączenie wyglądu Anny Boleyn z zarzutami o czary. Joanna Denny na przykład uznała, że ogromne zgrubienie „uważano za znamię czarownicy, z którego złe moce wysysały energię”. Denny jednak nieprawidłowo zinterpretowała czym było ‘znamię czarownicy’. Podczas słynnych polowań na czarownice, przedstawiono szereg znaków ułatwiających rozpoznanie kobiety która parała się czarną magią. Znakiem szczególnym były znamiona, czyli niewielkie ‘diabelskie piętna’ w formie blizn czy znamion, skrytych zazwyczaj w miejscach intymnych.
Opis Sandera o „czymś opuchniętym” pod brodą Anny, w żadnym wypadku nie wiąże Anny z czarami! Mamy tutaj do czynienia z podwójną nieprawidłową interpretacją – najpierw sens opisu Sandera został wypaczony, a następnie historycy nieprawidłowo zinterpretowali czym jest ‘znamię czarownicy’ i odnieśli to do Anny Boleyn!
Eric Ives napisał że trudno Nicolasa Sandera uznać za „eksperta w zawiłościach kobiecego stroju wcześniejszych pokoleń – wysokie kryzy weszły bowiem do mody już po śmierci Anny”[3]. Zgoda, ale w łacińskim oryginale Sander nie pisał o wysokich kryzach, a jedynie o tym, że Anna zakrywała dekolt i szyję. Czym – Sander nie podał, ale za czasów Anny popularne były różnego rodzaju pelerynki i narzutki, które umożliwiały zakrywanie dekoltu i szyi. Joanna Denny z kolei uznała, że „zakrycie guza czy nieestetycznych znamion byłoby niemożliwe z pomocą delikatnych pereł czy złotego łańcuszka, widocznych na portrecie NPG”[4]. Denny jednak nie wzięła pod uwagę faktu, iż portrety w Anglii za Tudorów miały niewiele wspólnego z rzeczywistym wyglądem danej osoby. Miały za zadanie ukryć mankamenty urody i uwypuklić to, co warte uwagi. Ciężko również uwierzyć, że Anna stale nosiła ten sam typ ubrań i biżuterii.
Warto zauważyć, że na jedynym wizerunku Anny Boleyn z jej czasów, na medalu wybitym w 1534 r., rzeczywiście można zaobserwować niewielkie zgrubienie na szyi. Możliwe, że było to po prostu większe jabłko Adama, które u kobiet zazwyczaj nie jest tak widoczne jak u mężczyzn. Może to właśnie było „czymś spuchniętym” pod brodą Anny, o czym wspomniał Nicolas Sander, a co przez niewłaściwe tłumaczenie urosło do rangi „wielkiego zgrubienia/guza”.
świetny artykuł, który obala kolejny stereotyp. Nie mogę się doczekać polskiej wersji książki, tam pewnie tych smaczków jest więcej.
Pozdrawiam.
Dziękuję
Tak, w książce jest o wiele więcej takich obalonych mitów.
Nareszcie nowy artykuł.
Dla mnie to nieprawdopodobne, żeby NIKT wcześniej nie sięgnął do orginalnego tekstu.
Bardzo ciekawy tekst.
Nuuuu, wreszcie! Art jak smart.
Pięknie wykopany system angielski – fałszowania źrodeł, uprzedzeń, wymyslów i ogromnej ignorancji, a brylują w tym świecie nibyż to naukowcy. Denny jest …. denna, a raczej była, a Ives to lukrowany piernik był. No masz Ci los, on próbuje dymać kostiumologicznie Sandera, a ma ZERO wiedzy – kompletne zero i wiem, co mówię. Jednym słowem: tragikomedia.
Fajnie, że przytoczyłaś cytaty w tłumaczeniu na polski. Twój przekład, tak? Mnie tylko ciekawi, co dokładnie napisał Chapuys, ale sądzę, że dobrze to właśnie łączysz. Właśnie, skrpfuły – jak wszyscy wiedzieli – leczyli samym dotykiem królowie Anglii i Francji, a Henio pseudożony przed koronacją nieprawą nie zdołał wyleczyć. Ostro pojechał Chapuys. Ale fakt, świętokradca leczący swoją królewską (quasisakramentalną) mocą? Eeee, to tylko w bajach dla AngLOLi. Żaden człowiek myślący by w to nie uwierzył wówczas.
Jedno mi tylko nie do końca pasuje, ponieważ skrofuły raczej (choć nie tylko) łączono z opuchniętymi węzłami chłonnymi (gruźlica, zakażenie paciorkowcem, etc.), a one nie znajdują się na środku szyi. No ale to na medalu jest środek szyi, a nie w tekście Sandera, prawda?
Co do samego Sandera, mnie się zdaje, że on pisał o cerze Anny, że była subflava. Żółtaczki nie pamiętam, a subflava to bardzo dokładne określenie koloru cery Anny i nic nie ma wspólnego z żółtaczką raczej. Chociaż wiem, że w klasycznej łacinie określenie “sublavus” raczej do włosów odnoszono – jeśli Anna miałą płową cerę, taką w kolorze zwierzęcej sierści (zwierzyny łownej, hehe), to był szczyt. Dla tamtych ludzi z Europy – koszmar, paskudztwo, brudas, dzikus, poganka, etc. Na pewno sam kolor ją dyskwalifikował, a do tego medal, który pokazujesz w artykule, już na dzień dobry udowadnia, że jej kształt twarzoczaszki bardzo wiele do życzenia pozostawiał. Końska twarz! Fuj!
Cóż, relacja Sandera o cerze Anny idealnie pasuje do określania “negra” – jak świetnie napisał Giustiniani i co odkrywasz w swojej książce (można sprawdzić w samplu).
Widzę, że dokładnie posprawdzałaś te wszystkie mity z tym, co naprawdę ludzie pisali o Annie za jej życia. Jesteś WIELKA! Mój wielki szacun. Czekam na kolejne artykuły i na całą książkę. Słyszysz, Mikołaju?
A mi po przeczytaniu tego artykułu przyszło jedno do głowy.Może Anna miała chorą tarczycę? To “opuchnięcie” to mogło być wole tarczycowe? Często to schorzenie ujawnia sie i rozwija u kobiet dopiero podczas ciąży.Ta choroba może też powodować problemy z utrzymaniem ciąży,kobiety z nadczynnością tarczycy bardzo często rodzą przedwcześnie dzieci które nie są w pełni rozwinięte,coś wam to mówi…? To artykuł na temat ciężarnych kobiet które chorują na tą przypadłość:
http://tarczyca.wieszjak.pl/nadczynnosc/245396,Nadczynnosc-tarczycy-u-kobiet-w-ciazy.html
To “opuchnięcie” na szyi Anny zostało prawdopodobnie zauważone podczas koronacji,czyli jak była w ciąży z Elżbietą. Może własnie przy pierwszej ciąży ta choroba się u niej pojawiła? Może oprócz tego wola pierwsza ciąża przebiegła bez większych powikłań,a dopiero przy następnych porządnie się rozwinęła i stąd te poronienia? Osoby z nadczynnością tarczycy są też nerwowi,nadpobudliwi,depresyjni…. Wszystko by się zgadzało…..
Dziękuję za Wasze komentarze!
Rashido – a wiesz, że kiedy opublikowałam ten artykuł po angielsku, również pojawiły się sugestie co do nadczynności tarczycy? Jedna z dziewczyn nawet podała przykład swojej koleżanki, u której doszło do zmian w wyglądzie – jej oczy stały się jakby bardziej ‘wytrzeszczone’. To też jest kolejna cecha która pasuje do Anny Boleyn – nazywano ją przecież ‘nierządnicą z wyłupiastymi oczami’ (‘goggle-eyed whore’). Sądzę, że nadczynność tarczycy u Anny Boleyn to bardzo możliwa hipoteza!
Dziękuję za linka, przeczytam, bardzo ciekawy temat!
KPK – Dziękuję! Tak, tłumaczę sama. To prawda, po łacinie Sander użył również słowa ‘subflava’ w odniesieniu do Anny. Takich niedociągnięć w tłumaczeniach jest mnóstwo jeżeli chodzi o Annę Boleyn.
Tak,tak,wszystko się zgadza.Wszelkie objawy pasują jak ulał do Anny.Ja też trochę wiem o tej chorobie,bo moja mama ją miała.Co prawda trafiła na dobrego lekarza,który dość szybko wyleczył ją bezoperacyjnie i te wole jakieś duże to jej nie urosło,chociaż było widać powiększoną tarczycę i oczy też zrobiły się bardziej wypukłe.Jak zaszła w ciąże(już po wyleczeniu),to nie mogła jej utrzymać.Lekarze robili wszystko co mozliwe a i tak mój brat urodził się na początku 7 miesiąca.Na szczęście żyjemy w XXI wieku i go uratowali,ale zaraz po urodzeniu nie dawali mu zbytnio szans na przeżycie.2 miesiące spedził w inkubatorze i teraz to już dorosły meżczyzna.Na szczęscie nie urodził się zdeformowany.Tak myslę,że mimo,że moja mama była już wyleczona,to podczas ciąży mogła mieć w jakimś stopniu nawrót,przecież za tą chorobę odpowiedzialne są hormony,które jak wiemy podczas ciąży szaleją i dlatego miała problem z jej utrzymaniem.Nie wiem czy lekarze brali to wtedy pod uwagę jako przyczynę,muszę się jej spytać…. Zobaczymy co mi powie? Jest z zawodu pielęgniarką więc na pewno coś jeszcze opowie mi o tej chorobie i jej objawach,jak się dowię czegoś nowego to napiszę….
Myslałam dziś cały dzień o tym,że Anna mogła chorować na nadczynność tarczycy i przypomniały mi się jej słynne słowa,które wypowiedziała przed egzekucją o tej cieńkiej szyi. W świetle dzisiejszego tematu,że Anna mogła mieć problemy z tarczycą, jej słowa o szyi nabierają innego znaczenia.Otóż,jeśli założymy,że wole powiększało się jej znacznie tylko podczas ciąż a zmniejszało się gdy w ciąży już nie była.I jeśli założymy,że Anna tego sporo powiększonego wola bardzo się wstydziła i miała z tego tytułu kompleks,to klaruje nam się cała sprawa.Jeśli tak było,to na bank winiła te powiększone wole za to,że Henrykowi przestała się podobać,tymbardziej,że wcześniej,przez te parę lat podobno Henryk zachwycał się właśnie jej szyją.Wydaje się,że jej wypowiedź na temat tej szyi miała dwa podteksty,jeden to ten,że przecież znów ma cieńką,ładną szyję,więc Henrykowi powinna się znów podobać.A drugi to wiadomo odnosił się do samego ścięcia,że nie będzie z nim problemu,bo ma cieńką szyję i pójdzie raz dwa.Ale widać,że bardzo jej zależało na podkreśleniu tego,że znów ma cieńką szyję,bez tego “opuchnięcia”.Wiemy,że dbała bardzo o swój wygląd i wizerunek,więc to powiększające się “opuchnięcie” musiało być dla niej istnym horrorem.
Sylwio,czy mamy jakieś konkretne dowody na to,że ona wypowiedziała w ogóle to zdanie? No i może Tobie udało by się doszukać informacji czy medycy w tamtych czasach mogli cokolwiek wiedziec na temat chorób tarczycy? A tak na marginesie,to widziałam dziś kilka zdjęć i rysunków kobiet z wolem tarczycowym w różnym stadium i jak teraz patrzę na medal z Anną,to wydaje mi się,że ona ma trochę nienaturalnie powiększoną szyję tu gdzie jest tzwn.jabłko Adama,a więc w miejscu gdzie powiększa sie wole przy nadczynności tarczycy….. Pozdrawiam serdecznie i czekam z niecierpliwością na Twoją odpowiedź
Dziękuję, że zdecydowałaś się podzielić takim osobistym doświadczeniem, Rashido!
Zdanie o ‘cienkiej szyi’ Anna wypowiedziała z całą pewnością, ponieważ zapisał to jej strażnik więzienny, Sir Kingston. W szesnastym wieku wiedza na temat nadczynności tarczycy była znikoma, takie pojęcie w ogóle nie funkcjonowało i można powiedziec, że jest to temat świeży, ciągle coś nowego w tej dziedzinie się ukazuje.
Na medalu Anna ma nieco uwypuklone jabłko Adama, więc może faktycznie było to ‘opuchnięcie’ o którym wspomniał Sander.
Niestety, wiemy zbyt mało na temat Anny aby jednoznacznie uznać, że była chora na nadczynność tarczycy. Jeżeli przyjmiemy, że jej poronienia miały związek z nadczynnością tarczycy, można uznać, że istnieje prawdopodobieństwo że Anna faktycznie chorowała. Sęk w tym, że Anna prawdopodobnie nie poroniła – są dowody, że zarówno w 1534 i 1536 r. cierpiała na ciążę urojoną.
Dowody którymi dysponujemy to chyba za mało aby jednoznacznie określić, czy Anna cierpiała na nadczynność tarczycy. Komentarz o oczach mógł jedynie odnosić się do zalotnego sposobu zachowania Anny, a powiększone jabłko Adama na medalu może być zupełnie ‘niewinne’
Niemniej jednak hipoteza ciekawa
Urojona ciąża? To ciekawe! Mogłabyś zdradzić, jakie to dowody? Pozdrawiam.
Tak,tak.Możemy tylko przypuszczać,że być może chorowała na tarczycę.Z tego zlepku informacji jaki posiadamy na Jej temat,możemy tylko się domyślać,że to ta albo tamta przypadłość.Pomyślałam,że równie dobrze to “opuchnięcie” na szyi to mógłby być tzw.tłuszczak z tym,że taki tłuszczak rośnie,pomału ale jednak rośnie,usuwa go się operacyjnie.Ze słów Anny przed egzekucją wynikało by,że już tego “opuchnięcia” nie miała,bo mówiła o cieńkiej szyi a wątpliwą jest sprawą,żeby w tamtych czasach któryś z medyków Jej tego tłuszczaka wcześniej usunął operacyjnie…. Chyba,że Jej słowa o tej szyi miały w Jej ustach podtekst ironiczny…?
A więc bez konkretnych dowodów możemy tak gdybać i gdybać,dużo jest różnych schorzeń przecież które mogłyby dawać takie objawy…. A może tak jak piszesz taka poprostu była Jej natura,że miała jabłko Adama większe niż inne kobiety
Ehhh,niemniej jednak,ciekawy to temat
Dziękuję za odpowiedź na temat wiedzy medyków o chorobach tarczycy w tamtych czasach-tak własnie myślałam,ale chciałam mieć pewność-no i na temat słów Anny
Pozdrawiam serdecznie Pani Sylwio.
Rozmawiałam przed chwilą z mamą na temat jej chorej tarczycy i okazało się,że się myliłam co do czasu kiedy zachorowała.Otóż Ona zachorowała na nadczynność tarczycy podczas ciąży z moim Bratem i to przez tą chorobę miała problem z utrzymaniem ciąży,tak powiedzieli lekarze.Oczywiście wyłupiaste oczy też miała i opuchniety przód szyi,czyli wole.Ja tego tak bardzo nie pamiętam,bo miałam wtedy jakieś 10 lat.Mówi,że była bardzo nerwowa,miała zmienne nastroje,depresję,wybuchy płaczu i histerii.Dopiero po urodzeniu Brata,wole znikło,tylko oczy były nadal wyłupiaste.Lekarze zdiagnozowali wtedy to jako nadczynność tarczycy bez powiększającego się wola i wyleczyli ją bezoperacyjnie.Ona mówi,że tych odmian nadczynności taczycy jest kilka.Ale jak jej powiedziałam o Annie to stwierdziła(a jest pielęgniarką,więc wie co mówi)że bardzo prawdopodobne,że na to chorowała i że ta choroba spowodowała to,że Anna nie mogła później zajść w ciążę.Tu by potwierdzała się ta hipoteza o urojonych ciążach Anny.Mama mówi,że u Anny mogła zacząć się rozwijać ta choroba w drugiej połowie pierwszej ciąży,więc oprócz “opuchniecia” na szyi i wyłupiastych oczu,ciąża mogła przebiegać bez problemów.Dopiero po urodzeniu Elżbiety mogła się rozwinąć na tyle,że Annie ciężko było zajść w ciążę lub też nie mogła tych ciąży utrzymać.Na przykładzie mojej mamy widzimy,że wole znikło po urodzeniu mojego Brata,a więc znów miała cieńką szyję
Marcinie, Sir John Dewhurst jest autorem teorii według któej w roku 1534 Anna Boleyn nie poroniła, ale cierpiała na ciążę urojoną. Teoria opiera się na fakcie, że we wrześniu 1534 (Anna ostatni raz widziana była w ciąży w lipcu tego roku) ambasador Chapuys zauważył, że Henryk VIII wątpił, że Anna była w ciąży. Dziwne, bo gdyby poroniła czy urodziła martwe dziecko, król nie miałby powodu wątpić że była w ciąży. Przypadek z 1536 r. jest moją teorią, aczkolwiek popartą konkretnymi dowodami.
Rashido, bardzo ciekawe jest to co piszesz. Dziękuję, że się z nami podzieliłaś osobistymi doświadczeniami
Komentarz Anny o szyi zawsze mnie zastanawiał, bo ona powiedziała że ma ‘małą szyję’ (po angielsku ‘little neck’) a tymczasem ambasador który ją widział w 1532 r. uznał że miała długą szyję (‘long neck’). Więc nie wiem, może to miał być taki żart
Sylwio,a ja dziekuję,że dzielisz się z nami takimi ciekawymi rzeczami na temat Anny.Gdy nie Ty,to i ja i większość polskich fanów Anny,nie miało by możliwości dowiedzieć się tego wszystkiego
Jestem wściekła na siebie,że całe życie uczyłam się języka niemieckiego a nie angielskiego! Nie miałabym teraz problemu z przeczytaniem Twojej książki
A chyba nie muszę Ci mówić jak bardzo jestem ciekawe tych wszystkich informacji jakie w niej napisałaś,ehhh….. ;-( Jak myślisz,jest szansza,że w przyszłości zostanie ona wydana po polsku?
Marto, Dziękuję
Pisałam do jednego z wydawców w sprawie wydania książki po polsku, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Zobaczymy, nigdy nie mówię nigdy
Jest sporo tych wydawców,myślę,że któryś na pewno się skusi
A jak wygląda sprawa z tłumaczeniem książki na polski?
Bo jest jedno wydawnictwo polskie,które może wydać książkę nawet w kilku sztukach a procent jakim się z nimi podzielisz zależy od Ciebie….. Mozna by od nich zacząć,a jakby inne wydawnictwa zobaczyły jak dobrze książka się sprzedaje(a jestem pewna,że tak by było)to by też może wydali? Nie znam się na tym temacie,na regułach jakie obowiązują w świecie książek,ale bardzo chciałabym mieć Twoją książkę po polsku(jak i wielu fanów Twojej stronki) i tak sobie kombinuję…..
Jestem przekonana, że jakiś wydawca by się znalazł. Może zrobię sondę na stronie, ile osób chce książkę po polsku – jeżeli będzie sporo chętnych, to przetłumaczę, a jeżeli nie to niestety, nie, ponieważ to niestety pochłania sporo czasu.
Książka na Amazonie okazała się best-sellerem!
Jestem obecnie na 10 miejscu w kategorii ‘historia Anglii’.
Świetny pomysł z tą sondą!!!
Gratuluję sprzedaży i wcale się nie dziwię,że to bestseller
Taki powiew świezości w tym temacie to nielada perełka dla wielu osób!
Osoby które cenią prawdę historyczną, na pewno są zadowolone
Natomiast ci, którzy wierzą w mity, na pewno będą zaskoczeni
Co wynikło z tej sondy?